piątek, 30 września 2016

Rozdział 7

(rok 2017)

*Eian*

Wybraliśmy się do pierwszego z klubów, w których często bywałem z Alexem. W klubie było sporo ludzi, jak na tak wczesną porę. Dym i zapach alkoholu oraz potu unosił się w powietrzu. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, ale nie dojrzałem kumpla. Za to zauważyłem, że Savannah już siedziała przy barze i popijała whisky.
- Sav, co robisz? - spytałem i usiadłem obok.
- To tylko jedna szklanka... - mruknęła pod nosem. - Napij się ze mną, Eian... - zmysłowo przejechała ręką po mojej klacie.
- Może później. Czeka nas jeszcze kilka klubów do sprawdzenia dzisiaj. - odparłem i odczekałem chwilę, aż dokończyła swoje whisky, aby wyprowadzić ją z klubu.

Znów wsiedliśmy do auta. Brennan włożył kluczyki do stacyjki i odpalił silnik. Ruszyliśmy. Brandon podśpiewywał piosenki lecące w radiu, a Sav śmiała się całą drogę i opowiadała nam jak to kochała się z Alexem wśród jabłoni. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby zaoszczędziła nam tych pikantnych szczegółów. W sumie Flagstad robił podobnie.

- Zrobiliśmy to.  - wyznał mi kiedyś Alex, gdy byliśmy na piwku pod parasolkami. Był upalny sierpień, więc często podczas trasy wybieraliśmy się w takie miejsca.
- I jak było? - spytałem kumpla. To był jego pierwszy raz, więc byłem ciekaw.
- Savannah jest cudowna. Ma takie błyszczące oczy, słodki nosek, miękkie usta, delikatną skórę i tak uroczo pomrukuje i wzdycha. Jej nagie ciało jest przepiękne... Te bioderka, ten biust... A włosy... Najmilsze jakie miałem okazję dotknąć... - rozmarzył się. - Zaczęliśmy powoli, spokojnie, czule... Ale później... - wziął łyk ciemnego piwa z sokiem, bo pił tylko takie. - Było gorąco, namiętnie i bez opamiętania. Przypięła, jedną swoją rękę do mojej, pluszowymi kajdankami w kolorze różu, a drugą ciągnęła mnie za włosy. Jej śliczne nóżki oplatały mnie w pasie, a moje dłonie bezustannie głaskały ją po plecach lub biodrach... - opowiadał ze szczegółami. - Było nam tak dobrze, że nie chcieliśmy kończyć. Oh, gdybym mógł znów ją dotknąć, przytulić, pocałować... - westchnął.
- Wiesz, nocujemy dziś u Brennana w Santa Barbara, więc może... - odsunąłem od siebie pusty kufel.
Opuściliśmy to miejsce i wróciliśmy do domu Benko, gdzie zrobiliśmy próbę i grilla nad basenem.

-----------------------------
Witajcie serdecznie!
Rozdział dedykuję całej R5Family - dziś rocznica II koncertu R5 w Polsce <3 Kto razem ze mną i Rikeroholic będzie oglądać filmiki z koncertu?
  

Rozdział krótki, ale go lubię. Sama nie wiem czy to przez te wszystkie opisy, czy relację Alexa i Eiana...
A Wam co się w nim podoba?
Pozdrowionka, udanej rocznicy i do napisania za tydzień <3

piątek, 23 września 2016

Rozdział 6

(rok 2017)

*Brandon*

Rano zszedłem do salonu i zobaczyłem Savannah śpiącą w fotelu. Nachyliłem się nad nią i poczułem od niej alkohol.
- Co Ty do cholery odwalasz!? - spytałem, a ona zorientowana otworzyła oczy i spojrzała na mnie. - Upijasz się, choć doskonale wiesz, że zaraz będą chłopacy, by szukać Alexa! - wydarłem się na nią.
- Nie krzycz. Głowa mi pęka. - mruknęła niezadowolona i naciągnęła na ramiona szlafrok. - Idę napić się wody i wziąć tabletkę. - wsunęła na nogi kapcie i udała się do kuchni.
Jak ja nie lubię być ignorowany...

Pół godziny później chłopacy byli już u nas w domu.
- Zastanowiliście się gdzie może być Alex? - spytałem.
- Może wyjechał do Chicago do tej szkoły lotniczej... - zaproponował Eian.
- A może jest w którymś z klubów, w których bywał z Eianem, a czasami też ze mną... - dodał Brennan.
- Musimy to sprawdzić. Wyruszamy za godzinę. Savannah musi się ogarnąć. Upiła się wczoraj i do teraz ma kaca. - oznajmiłem.
- Pierwszy objaw depresji z powodu tęsknoty za kimś, na kim jej zależy, prowadzący do trwałego alkoholizmu, który może szkodliwe wpłynąć na jej zdrowie i zagrażać życiu. - wyrecytował Bren, jakby był chodząca encyklopedią.
Był serio mądry i utalentowany. Wiedziałem, że mogę na niego liczyć. Taki kumpel to skarb.
- Zobaczę w jakim jest stanie i ruszamy w drogę. - wstałem z kanapy i poszedłem do pokoju Sav. Siostra siedziała przy toaletce i robiła mocny makijaż. - Chłopacy już są. Zaraz jedziemy szukać Alexa.
- To super. Chociaż coś pożytecznego zrobicie. - mruknęła, nie odrywając wzroku od lusterka.
- Ty jedziesz z nami. Szykuj się. Za pięć minut widzę Cię na dole. - poinformowałem ją i wróciłem do kumpli. - Brennan, będziesz naszym kierowcą?- spojrzałem na Benko, a ten tylko przytaknął. - Eian, Ty będziesz pilnował Savki z tyłu, ja zajmę się nawigacją. Niektóre urządzenia bywają strasznie trudne i nie chcą współpracować...
- Już jestem. - rzuciła Sav i przeczesała włosy ręką.
- To jedziemy! - zarządziłem i opuściliśmy dom. Dziś zwiedzimy kluby, jutro Chicago.

piątek, 16 września 2016

Rozdział 5

(rok 2017)

*Savannah*

Obudziłam się koło trzeciej w nocy. Sprawa z Alexem nie pozwalała mi na zbyt długą drzemkę. Narzuciłam na ramiona szlafrok, na stopy wsunęłam miękkie kapcie w pieski i poszłam do toalety. Załatwiłam swoje potrzeby, poprawiłam włosy i udałam się do salonu. Otworzyłam barek stojący w rogu pod ścianą i wyjęłam kieliszek. Z lodówki przyniosłam schłodzone Martini, które sama tam włożyłam i nalałam sobie trochę powyżej połowy kieliszka. Upiłam łyk tego alkoholu, a przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Ciecz była jak szampan, tylko nieco słodsza.

- Co powiesz na piknik panno Hudson? - spytał mnie kiedyś Alex. Widział, że byłam niezbyt szczęśliwa, bo która kobieta z miesiączką jest.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Średnio się czuję... - mruknęłam pod nosem.
- Szkoda. Przygotowałem twoją ulubioną sałatkę warzywną, kupiłem wiśnie i truskawki... Mam nawet wino, takie jak lubisz... - zachęcał.
- Zgoda! - rzuciłam się chłopakowi na szyję.
Od tego coś zaczęło się między nami dziać...

Spojrzałam na pusty kieliszek. Wiedząc, że zbyt szybko nie zasnę, jeśli w ogóle, nalałam sobie kolejny i wygodnie rozsiadłam się z nim w ulubionym fotelu taty.

- Pięknie tu. Dziękuję za wspaniałe popołudnie Alex. - ucałowałam to w policzek, gdy leżelimy wtuleni w siebie na kocu i oglądaliśmy gwiazdy. Byliśmy u niego na działce wypoczynkowej pod LA, a noc była ciepła.
- To nie koniec niespodzianek. - szepnął mi do ucha.
Lekko się podniosłam i spojrzałam mu głęboko w oczy. Błyszczały one w mroku, co dodawało mu uroku.
- A co jeszce przygotowałeś? - spytałam.
- Daj mi minutkę. - wstał, podszedł do auta i wyciągnął z bagażnika swoją gitarę.
Usiadł obok mnie i zaczął grać melodię mojej ulubionej piosenki. To było bardzo urocze.
Gdy skończył, ujął moją dłoń w swoją, spojrzał mi prosto w oczy i cicho westchnął.
- Savannah, jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Początkowo nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale później... Nie umiem przestać o Tobie myśleć. Jesteś moim słońcem w deszczowe dni. Jesteś moim schronieniem podczas burzy. Jesteś moją gwiazdką, rozświetlającą ciemną noc. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham Cię. - wyznał,  a ja aż się wzruszyłam. Nigdy nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak romantycznego.
- Ja też Cię kocham Alex. Jesteś moją iskierką nadziei w trudnych sytuacjach. Jesteś moją radością w smutku. Tylko z Tobą chcę dzielić swoje życie, wszystkie poranki i noce, wszystkie sukcesy i porażki... Chcę już na zawsze być z Tobą. - złączyłam nasze usta w czułym pocałunku.


Sprawdziłam godzinę. Dopiero czwarta. Wysłałam SMS-a do Alexa, w którym był tylko emotikon serca. Odłożyłam urządzenie i zerknęłam na naczynie w mojej drugiej dłoni. Pusty kieliszek ~ kolejny raz go napełniłam i oddałam się alkoholowej rozkoszy. I wspomnieniom związanymi z Alexem...

------------------------
Witajcie serdecznie!
Dzisiejszy rozdział to jeden z moich ulubionych - w szczególności II fragment wspomnień Savannah.
Szczerze to wzruszyłam się przy pisaniu tego fragmentu - jest cholernie romantyczny.
Piszcie swoje opinie, co Wam się podoba a co nie, jakie są wasze ulubione fragmenty.
Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział za tydzień <3

piątek, 9 września 2016

Rozdział 4

(rok 2017)

*Eian*

Późnym wieczorem wróciłem do swojego domu. Wziąłem szybki prysznic i ułożyłem się wygodnie w łóżku. Zastanawiałem się nad tym, gdzie mógł zniknąć Alex.

- Zawsze chciałem być pilotem samolotu. - powiedział mi kiedyś, gdy siedzieliśmy u Brandona w salonie i czekaliśmy na próbę.
- To czemu nie pójdziesz na kurs? - zapytałem.
- Strasznie drogo to wychodzi. Nie stać mnie. Jeszcze. - odparł.

Może pojechał szkolić się na pilota? To bardzo prawdopodobne. Wystukałem szybko wiadomość do Savannah na ten temat i próbowałem sobie przypomnieć co jeszcze mi mówił Flagstad.

- Kocham ją, ale nie jestem dla niej odpowiedni. Zbyt wiele nas dzieli. - wyznał mi podczas jednego z naszych męskich wypadów do klubu.
Siedzieliśmy wtedy przy barze i piliśmy okazyjnie po szklance whiskey.
- Oj Alex, Alex. O miłość trzeba walczyć. Mimo wszystko. Skoro kochasz Sav, to jej to powiedz. - poradziłem mu.
- Ale Eian... Wiesz, że ona nadal kocha Rylanda... - posmutniał nieco.
- Już go nie kocha. Pogodziła się z rozstaniem, zapomniała o uczuciach i znów jest wolna, a Ry to tylko jej kumpel, brat przyjaciółki. - wyjaśniłem mu, bo to zawsze ja byłem najlepiej poinformowany, co się dzieje w życiu młodej Hudson.
Od kiedy się poznaliśmy z Savi, staliśmy się sobie bliscy, prawie jak rodzeństwo, a nawet bardziej. Mi mówiła więcej niż Brandonowi, bo wiedziała, że nie jestem jej bratem i nie będę jej pouczał czy kontrolował. Drobne porady, trochę słów czy gestów pocieszenia ~ to lubiła, po to przychodziła.
- Ale i tak nie mam u niej szans. Czasami wolałbym się zabić niż żyć bez niej. - dopił alkohol i wstał ze swojego miejsca.
- Nawet tak nie mów. Na pewno połączy Was silne uczucie, jakim jest miłość dwojga spragnionych uczuć ludzi. - również wstałem. - Zawsze możesz na mnie liczyć. Będę twoim przyjacielem na dobre i na złe. - objąłem go.
To była prawda. Od wtedy zawsze byłem dla niego otwarty, dawałem mu porady jak Savannah. I prawdę mówiąc, to ja sprawiłem, że zbliżyli się do siebie tak bardzo.

Wstałem z łóżka i wybrałem numer Alexa. Cicho liczyłem, że po prostu był zajęty, ale teraz odbierze polaczenie ode mnie. Jeden sygnał, drugi... I automatyczna sekretarka. Spróbowałem jeszcze dwa razy i zrezygnowany napisałem mu SMS-a.
'Alex, jeśli to czytasz to daj mi jakiś znak. Martwimy się o Ciebie, a Sav najbardziej. Jeśli potrzebujesz szczerej rozmowy, wiesz gdzie mnie szukać.'

piątek, 2 września 2016

Rozdział 3

(rok 2017)
*Brennan*

Wieczorem, podczas kolacji, Savannah zatelefonowała do Alexa. Taka prosta rzecz, a dopiero na to wpadłem.
- I co? - dopytywał niecierpliwy Brandon.
- Nie odbiera. - odpowiedziała i zrezygnowana odłożyła telefon na bok. - Martwię się o niego... - dodała.
- Uhu... Chyba ktoś się zakochał... - zaśmiał się Eian, a dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
- Chodzi o to, że to źle może wypłynąć na firmę. A po za tym, niebawem mamy zacząć pracę nad nową płytą... - odparła.
- I jechać w trasę. - dokończył Brandon. - Alex to nasz kumpel, nie możemy pozwolić by coś mu się stało. Wiecie przecież, jaki on jest wrażliwy...
- I kochany. - dorzuciła Sav, a my spojrzeliśmy się na nią. - No co? Odwoził moje młodsze siostry ~ Sierrah i Rynnah do szkoły, opiekował się moimi pieskami...
- A nocami rozpieszczał Cię w łóżku? - spytałem ze śmiechem za co oberwałem od niej z ręki przez głowę.

Przypomniał mi się nasz pierwszy koncert. Był on w Portland, gdzie później nocowaliśmy w hotelu. Przez przypadek skaleczyłem się w rękę o wystający z łóżka gwóźdź, więc poszedłem do Sav do pokoju, gdyż wiedziałem, że ona zawsze ma przy sobie apteczkę. Wszedłem tam, po uprzednim zapukaniu, i zobaczyłem ją nago w łóżku z Alexem. Gęsto się wtedy tłumaczyli, ale obiecałem im, że ich nie wydam i wyjaśniłem, że chcę tylko bandaż. Doskonale ich rozumiałem. Miałem kiedyś młodszą dziewczynę, różnica była podobna do tej między nimi, i wiem co to pożądanie, miłość... Kochałem ją i widziałem, że ich łączy jeszcze silniejsze uczucie.

- Savannah, nie chciałem Cię urazić. Wiem, że go kochasz, a on Ciebie. Obiecuję zrobić wszystko aby się znalazł, a wy byli razem. - odezwałem się.
- Nic się nie stało. I dziękuję. Wszyscy jesteście wspaniali. - wyściskała nad wszystkich po kolei i zabrała się za zmywanie naczyń po kolacji.