piątek, 28 października 2016

Rozdział 11

(rok 2017)

*Savannah*

Gdy prawie już spałam otrzymałam SMS-a. Wiadomość od Alexa. Odczytałam ją szybko.
'1 szuflada w twoim biurku od dołu, napis 'Won't Be Alone'.
~~~~~
'I should've known that you can't be alone.
I should've known that you won't be alone for long...''
O kurdę. Alex przysłał mi wskazówkę. Szybko poderwałam się z łóżka i otworzyłam wskazaną przez Lexa szufladę. Znalazłam. Koperta z tytułem piosenki. Otworzyłam ją szybkim ruchem i wyciągnęłam zdjęcie podpisane 'I saw you with him today...' i datą. Na fotografii byłam ja całująca się z Tylerem. Super. Dowiedział się. A ja się martwiłam, że odejdzie, bo nie mówię mu całej prawdy. A on wiedział...  Schowałam zawartość koperty z powrotem i położyłam się spać.

Rankiem zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole ze szklanką soku pomarańczowego.
- Jak się spało? - spytał mój brat.
- Całkiem dobrze. - odparłam i upiłam łyk napoju. - Pomyślałam sobie, że skoro dziś jest taka piękna pogoda to pojedziemy na tą działkę?
- Pewnie. Zadzwonię po Brena i Eiana. Wyjedziemy o dziesiątej. - odparł i podał mi jajecznicę na talerzu. - Smacznego. - dodał i usiadł naprzeciwko mnie ze swoją porcją.
Nic mu nie wspomniałam o SMS-ie od Alexa.  Nie chciałam, by miał o mnie złe zdanie i obwiniał za wszystko.

O dziesiątej wyjechaliśmy spod naszego domu. W radiu leciały same hity tej jesieni, za oknem świeciło słońce. Mijaliśmy jeziora, rzeki, lasy... W końcu dotarliśmy. Pierwsza weszłam do domku i dostrzegłam na stole kartkę.

'Droga Savannah,
wiem, że kiedyś to przeczytasz, więc piszę. Chcę abyś pamiętała, że Cię kochałem, kocham i być może będę kochać dalej, lecz to co zrobiłaś... Zdrada boli najbardziej. Próbowałem zapomnieć, próbowałem się z tym pogodzić... Ale na marne. Widok Ciebie i Tylera całujących się na plaży w Santa Barbara złamał moje serce, zniszczył nasze relacje.
Dziękuję Ci jednak za wszystkie wspólne chwile i przepraszam za odejście bez pożegnania. Mam nadzieję, że Tobie uda się o mnie zapomnieć i ułożysz sobie życie z Tylerem Benko.
Na zawsze Twój, Alex'

Ścisnełam kartkę w dłoni i próbowałam powstrzymać łzy.
- On już nie wróci. - oznajmiłam, odwracając się do reszty. - Nigdy nie wróci...

piątek, 21 października 2016

Rozdział 10 [18+]

(rok 2017)

*Alex*

Był późny listopadowy wieczór. Siedziałem otulony ciepłym kocykiem w prowizorycznym domku na dość sporej powierzchni działkowej pod LA i pisałem list. List do Savannah. Byłem pewien, że tu przyjedzie i go przeczyta.

- Alex już wystarczy. Więcej nie dam rady zjeść. - Savi kręciła głową, gdy próbowałem dać jej do buzi ostatni kęs bułki.
- Ale to już ostatni. Proszę... - zrobiłem słodką minkę, aż uległa.
Po posiłku zabrałem ją na rękach do tzw. części sypialni właśnie tego domku. Położyłem ją na tapczan i nachyliłem się nad nią.
- Jesteś najlepsza. - pocałowałem ją w usta, co odwzajemniła.
- A Ty najcudowniejszy. - odparła i wpiła się w moje usta.
Całowaliśmy się coraz namiętniej. Sav wskoczyła mi na kolana i zdjęła koszulkę. Rękoma bawiła się włosami na mojej klacie, językiem łaskotała mnie po lewym uchu, dotykała kolczyka. Rozebrałem ją do pasa i delikatnie wargami miziałem jej skórę, palcami pieściłem biust. Nie potrzebowaliśmy słów, wystarczyły spojrzenia i westchnienia. Równocześnie pozbyliśmy się dolnych części garderoby tej drugiej osoby i wtedy się zaczęło. Ona podniecała mnie, ja ją.
- Savi... Zaraz... Nie wytrzymam... Jesteś gotowa? - oddychałem szybko, więc ciężko mi się mówiło.
- Yhy. - mruknęła mi do ucha i oplotła mnie nogami lekko powyżej bioder. Położyliśmy się, by było wygodniej. Delikatnie w nią wszedłem,  a ona cicho jęknęła. Powoli, powoli... Coraz szybciej... Bardziej zdecydowanie... I... Doszliśmy. Opadliśmy obok siebie z trudem łapiąc powietrze. Odgarnąłem spocone kosmyki włosów z twarzy Savannah, a następnie przeczesałem swoje loki.
- I jak? - spytałem, patrząc jej prosto w oczy z szerokim uśmiechem na ustach.
- Niesamowicie. Dziękuję Alex. - pocałowała mnie czule i położyła głowę na wysokości mojego serca. Objąłem ją ramieniem i tak w siebie wtuleni zasnęliśmy.

Zacząłem jeszcze raz czytać list do Savi. Zawarłem w nim krótkie przeprosiny, podziękowania, uczucia... Podpisałem kartkę 'Na zawsze twój, Alex' i opuściłem domek. Zbyt wiele wspomnień, np. to jedno, które sobie przypomniałem siedząc na tym samym tapczanie co wtedy. Napisałem SMS-a do Savi z dwoma wersami piosenki mojego dawnego zespołu i wskazówką, gdzie znajdzie jedną z przyczyn mojego odejścia.
'I should've known that you can't be alone.
I should've known that you won't be alone for long...'


piątek, 14 października 2016

Rozdział 9

(rok 2017)

*Brandon*

Z samego rana udaliśmy się do Chicago. Głęboko wierzyłem, że Alex jest u siebie w domu i wszystko się wyjaśni. O 14 tamtejszego czasu byliśmy pod jego domem. Zapukałem do drzwi, które po chwili otworzyła mi średniego wzrostu dziewczyna.
- Dzień dobry. Jesteśmy z The Heirs i szukamy Alexa. - odezwałem się jako pierwszy.
- Proszę, wejdźcie. Porozmawiamy. - wpuściła nas do mieszkania i zaprosiła do salonu. - Tak w ogóle to jestem Hannah. Siostra Alexa. - przedstawiła się, więc my zrobiliśmy to samo.
- Przyjechaliśmy tu w konkretniej sprawie. Dwa dni temu Alex zniknął. Szukaliśmy go w LA, ale tam go nie ma... - zacząłem wszystko wyjaśniać. - Pomyślałem, że wrócił do domu, do Chicago.
- Bo był tu. Zabrał swoje rzeczy i wyjechał. Bez żadnych wyjaśnień. - odparła Hannah.
- Co? Był tu? - Sav poderwała się z miejsca. - Czemu on ciągle gdzieś odchodzić bez słowa? - spytała, patrząc na jego siostrę.
- To jest Alex. Jego jest trudno zrozumieć. Czasami on sam siebie nie rozumie. Taki już się urodził... - dziewczyna powoli się przed nami otwierała. - Czesto znikał z domu na kilka dni, ale zawsze wracał. Może teraz jest tak samo. - dodała.
Oby tak było... Nie byłem w stanie dluzej znosić tej niepewności, tego upijania się Savi, tego wszystkiego. Z całego serca pragnąłem by było jak dawniej.

Po obiedzie jaki zaproponowała nam mama Alexa ~ pani Micheale Flagstad, wyruszyliśmy w drogę powrotną.
- Jak myślisz, twój brat byłby mną zainteresowany? - Savi spytała Brennana, gdy staliśmy w korku tuż przy wyjeździe z Chicago.
- Może, gdyby nie miał dziewczyny. - odparł nasz perkusista. - Tyler jest bardzo kochliwy, więc to prawdopodobne. - dodał, a ja zacząłem się zastanawiać czy to przypadkiem nie ma jakiegoś związku ze zniknięciem Alexa. Może Sav go zdradzała z bratem Brena?
- To dobrze. Nie lubię być sama. - rzuciła i spojrzała na Eiana. - Nie Eian. Z Tobą bym się nie umówiła, bo to mogłoby źle wpłynąć na zespół. - powiedziała jakby wiedziała o czym McNeely myśli.
- Wcale bym nie chciał. Życie kawalera jest fajne. A po za tym masz rację. Zespół jest najważniejszy. - odezwał się Eian.
- A może by tak zastanowić się gdzie jest Alex? - przerwałem im pogaduszki na błahe tematy.
- A może jest na tej działce pod LA, gdzie mnie kiedyś zabrał? - zaproponowała Savannah.
- Flagstad Cię gdzieś zabierał? - spytałem zaskoczony. Tyle razy zapierali się uczuć, że to aż dziwne. Może i Bren coś tam o nich mówił, ale trudno było w to uwierzyć.
- No tak. Na taką małą działkę pod LA. Może pojedziemy to sprawdzić? - wlepiła we mnie swoje wielkie czekoladowe oczka.
- Pojedziemy. Jutro. Na dziś już wystarczy podróży. - zgodziłem się i podgłośniłem radio. Na dziś już dość mam klekotania Savki.

piątek, 7 października 2016

Rozdział 8

(rok 2017)


*Brennan*

Odwiedziliśmy wszystkie kluby, jednak nigdzie nie było Alexa. Weszliśmy do domu Hudsonów, by ustalić co dalej.
- Jutro, o ósmej, tutaj. - zarządził Brandon. - Jedziemy do Chicago.
- A co jeśli go tam nie ma? - spytałem.
- Bedziemy szukać dalej. - odparł Eian.
- A co z zakładem? Nie możemy go zamknąć... - spojrzałem na Brandona, oczekując odpowiedzi, lecz ten tylko cicho westchnął i rzucił 'Nie wiem.'.
Za dużo tego 'Nie wiem.' ostatnio...
'Gdzie jest Alex?' 'Nie wiem.'
'Gdzie go szukać?' 'Nie wiem.'
'Dlaczego nas opuścił?' 'Nie wiem'
Zaraz, zaraz. Przecież o tym ostatnim jeszcze nie mówiliśmy.
- A zastanawiał się ktoś, dlaczego zniknął? - przerwałem ciszę panującą w pomieszczeniu.
- To nie istotne. - rzuciła Sav i wstała z kanapy, którą trzy razy obeszła. - Sam nam musi powiedzieć. Nie będziemy nad tym rozmyślać. Trzeba go znaleźć. - dodała i wyjęła z barku wódkę. Upiła spory łyk prosto z butelki i usiadła z powrotem.
- Ja myślę, że jednak warto się zastanowić. - wtrącił Eian. - Jeśli poznamy przyczynę, domyślimy się, gdzie on może być. - dodał.
- Eian ma rację. Pomyślimy nad przyczyną w międzyczasie. A teraz idźcie do siebie zregenerować siły przed jutrem. - Brandon odprowadził nas do drzwi.

Wróciłem do domu pół godziny później. Tyler, mój brat, jak zwykle siedział z laptopem i obrabiał zdjęcia ślubne. Tak, jest on fotografem ślubnym i właściwie tylko z tego się utrzymuje.
- Jak minął dzień? Znalazł się? - spytał, gdy tylko ujrzał mnie w pomieszczeniu.
- Nie, nie znalazł się... - odpowiedziałem. - A dzień... W sumie dobrze. Wiesz, że lubię jeździć autem. - uśmiechnąłem się do niego delikatnie i opadłem na kanapę.
- Znajdzie się. Zobaczysz. Gdzie taki dorosły facet mógłby się nagle rozpłynąć? - odłożył laptopa na bok.
- No właśnie... Taki dorosły facet... - mruknąłem pod nosem. - A może on nie chciał z nami przebywać, bo uważał, że jesteśmy do niego zbyt młodzi?
- Ale przecież zwierzał się Eianowi, Tobie... Kochał Savannah... A z Brandonem się kumplował. - Tyler wstał z kanapy i wziął ze stołu pustą szklankę. - Idziesz zjeść kolację? - zmienił temat.
- Tak. Zrobiłem się głodny od tego 'zwiedzania'. - przy ostatnim słowie namalowałem w powietrzu niewidzialny cudzysłów i ruszyłem za bratem do kuchni. Usiadłem przy stole i czekałem aż Tyler przygotuje posiłek. Od zawsze to on lepiej gotował.