(rok 2018)
*Savannah*
Poranek jak zwykle. Prysznic,
śniadanie i do pracy. Tym razem wybrałam się z chłopakami karawanem, gdyż nie
był to zwykły pogrzeb. Był to pogrzeb w stylu Alexa.
- Na pewno wszystko gotowe? -
spytałam ich, gdy zmierzaliśmy do kostnicy.
- Tak. Wszystko gotowe zgodnie z
planem.
Punktualnie o 11 zaczęła się
uroczystość. Brandon odmówił różaniec, Eian zagrał jeden utwór na organach,
ksiądz odprawił nabożeństwo, a ja zrobiłam zdjęcia. Dopiero, gdy Bren zamknął
trumnę zorientowałam się do czego doprowadziłam. Na trumnie Murzyna kazałam
przybić kiść bananów. Nie zdążyłam powstrzymać chłopaków, bo włączyli wcześniej
przygotowaną muzykę. O kurdę...
Gdy wszystko dobiegło końca, podeszła
do mnie matka tego Murzyna. Była oburzona. Wykrzyczała mi prosto w twarz, że
zrówna nasz zakład z ziemią i tego typu.
Zniszczyłam wszystko. Najpierw Alex
odszedł z mojej winy, teraz zakład upadł przez moją głupotę... Gdyby nie fakt,
że jestem w ciąży, już dawno odebrałabym sobie życie jak Lex...
Przybić banany do trumny Murzyna to hit! Tak samo jak powiedzieć do klienta japończyka o "chińskim gównie"...
OdpowiedzUsuńCzekam co jeszcze się wydarzy w życiu naszych bohaterów.
Pozdrawiam ;)