piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział 17

(rok 2018)

*Savannah*

Poranek jak zwykle. Prysznic, śniadanie i do pracy. Tym razem wybrałam się z chłopakami karawanem, gdyż nie był to zwykły pogrzeb. Był to pogrzeb w stylu Alexa.
- Na pewno wszystko gotowe? - spytałam ich, gdy zmierzaliśmy do kostnicy.
- Tak. Wszystko gotowe zgodnie z planem.

Punktualnie o 11 zaczęła się uroczystość. Brandon odmówił różaniec, Eian zagrał jeden utwór na organach, ksiądz odprawił nabożeństwo, a ja zrobiłam zdjęcia. Dopiero, gdy Bren zamknął trumnę zorientowałam się do czego doprowadziłam. Na trumnie Murzyna kazałam przybić kiść bananów. Nie zdążyłam powstrzymać chłopaków, bo włączyli wcześniej przygotowaną muzykę. O kurdę...

Gdy wszystko dobiegło końca, podeszła do mnie matka tego Murzyna. Była oburzona. Wykrzyczała mi prosto w twarz, że zrówna nasz zakład z ziemią i tego typu.
Zniszczyłam wszystko. Najpierw Alex odszedł z mojej winy, teraz zakład upadł przez moją głupotę... Gdyby nie fakt, że jestem w ciąży, już dawno odebrałabym sobie życie jak Lex...

1 komentarz:

  1. Przybić banany do trumny Murzyna to hit! Tak samo jak powiedzieć do klienta japończyka o "chińskim gównie"...
    Czekam co jeszcze się wydarzy w życiu naszych bohaterów.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń