piątek, 18 listopada 2016

Rozdział 14

(rok 2017)

*Eian*

Dojechaliśmy na miejsce. Brandon pierwszy wyskoczył z auta i wbiegł do domu, zderzając się w drzwiach z Brennanem.
- Um... Sorry. - rzucił, patrząc Benko prosto w oczy.
- Nie szkodzi. Miło, że taki przystojny chłopak na mnie wpadł. - Bren posłał mu promienny uśmiech. On ewidentnie coś czuje do Hudsona.
- Yyy... Dzięki? - odparł lekko pytająco.
- Może wejdziemy? - zaproponowałem.
- Pewnie. - perkusista wpuścił nas do domu, a sam gdzieś poszedł.
- Brandon? Eian? Co tu robicie? - Savi, wyraźnie zaskoczona poderwała się z kanapy, gdzie obściskiwała się z Tylerem.
- Mamy wiadomość. Od Lexa. - oznajmiłem.
- Jaką wiadomość? - spojrzała na nas zaciekawiona.
- Widziałem się z nim dziś. Przyjechał do LA po resztę swoich ubrań. O osiemnastej miał samolot, leciał tam gdzie kupił ranczo. - Brandon zaczął jej opowiadać o spotkaniu z Flagstadem.
- Powiedziałeś mu, i co? - Savannah wyraźnie się przejęła.
- Powiedział, że nic to nie zmieni, a z jego gestów czy ruchów nic nie szło wywnioskować. - Brandon przytulił siostrę.
- Co? Savannah jest w ciąży? - Tyler dopiero się ocknął.
- No tak. Z Alexem. - potwierdziłem.
- Wiesz co księżniczko? - odwrócił się twarzą do dziewczyny. - Przypomniałem sobie, że mam narzeczoną. Sorry, śliczna. - rzucił beznamiętnie i poszedł do siebie.
- Tylko nie płacz. - przytuliłem Hudson. - Masz nas. Swoich prawdziwych przyjaciół. - pogładziłem jej włosy. - No i jeszcze bliźniaki. Cześć szkraby. Tu wujek Eian. - pogłaskałem ją po brzuszku, a ta uśmiechnęła się lekko.
- Mam nadzieję, że nie piłaś alkoholu od kiedy wiesz? - spytał ją brat.
- Oczywiście, że nie. Nie umiałabym ich skrzywdzić... - dotknęła ręką brzucha. - Są częścią mnie i Alexa...

Tę noc spaliśmy u Brennana w Santa Barbara, a o poranku ruszyliśmy w drogę powrotną. Pędziliśmy 100km/h po leśnej drodze, gdy nagle wyskoczyła sarna.
- Bren uważaj! - Brandon chwycił ręce Benko na kierownicy, a nogą wcisnął hamulec. Udało się.
- Dzięki Brandon. Nie wiem jakby to się skończyło, gdyby nie Ty. Tyle razy tędy jeździłem i nic się nie działo... Dziękuję. - uśmiechnął się serdecznie.
- A może tak ru... - zacząłem, ale nie dokończyłem, bo zobaczyłem jak Brandon i Brennan się całują. Rozumiecie? Oni się całowali! - Ekhem. - odchrząknąłem. - Jedziemy dalej?
- Tak, tak. - Benko odsunął się od Hudsona i odpalił silnik.
Ciekawe, jakie jeszcze niespodzianki czekają mnie jako cześć The Heirs...

1 komentarz:

  1. Wzruszył mnie ten rozdział serio. Jest taki o prawdziwej przyjaźni. Zachowania Tylera można się było spodziewać... No i Brendon był - my fav <3 *o*
    Pozdrawiam i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń