(rok 2017)
*Brandon*
Od zniknięcia Alexa minął już
tydzień. Flagstad nie wrócił, a list to jedyna wiadomość od niego.
- Brandon wychodzę! - oznajmiła Savi,
która kierowała się do wyjścia ze swoją dużą torebką. - Jadę z Brennanem do
Santa Barbara.
- Okay. Za ile będziesz? - spytałem.
- Za trzy dni, w poniedziałek. -
odparła i wyszła.
Zostałem w mieszkaniu sam i zacząłem
się zastanawiać czy jeszcze coś mogę zrobić w sprawie Alexa. Wybrałem w
telefonie numer do niego i zadzwoniłem. Jeden sygnał, drugi...
- Halo. To Ty Brandon? - usłyszałem
głos Flaggy'ego .
- Alex! Martwimy się o Ciebie. Gdzie
jest mój najlepszy pod słońcem gitarzysta? - zagadnąłem serdecznie.
- Ja? W Los Angeles. Wpadłem po
resztę rzeczy. - odpowiedział. - A co? Chcesz się spotkać?
- No pewnie! Mam newsa. - zgodziłem
się.
- Dziś o czwartej w XOXO.- rzucił i
się rozłączył.
Do spotkania jeszcze sześć godzin.
Strasznie się denerwowałem, bo co jeśli się rozmyśli i nie przyjdzie?
Chwilę przez czwartą zjawiłem się na
miejscu. Zdjąłem okulary przeciwsłoneczne (późną jesienią słońce jest bliżej
ziemi, więc mocniej razi w oczy) i usiadłem przy stoliku. Punktualnie o
czwartej w drzwiach XOXO ujrzałem znajome loki. Flagstad podszedł i się do mnie
dosiadł. Nałożył swoje ciemne okulary na głowę i uśmiechnął się do mnie głupio.
- Mów jaki to news. Za dwie godziny
mam samolot. - zaczął prosto z mostu.
- Dziś rano znalazłem to w pokoju
Savi. - wyjąłem z kieszeni zdjęcie USG i podałem Lexowi. - Zobacz. Podobno
będziecie mieli bliźniaki. – dodałem.
Alex westchnął cicho. Z wyrazu jego
twarzy nic nie umiałem wyczytać.
- To czemu mi tego nie powiedziała?
Tylko niepotrzebnego stresu jej narobiłem… - odezwał się po chwili. – Ale teraz
to i tak niczego nie zmieni. Mam zarezerwowany lot, kupione ranczo... Przykro
mi. - wstał od stolika, z powrotem nasunął okulary na nos i wyszedł.
Zostałem sam, znów. Schowałem zdjęcie
USG, dopiłem swoją czekoladę z bitą śmietaną, zapłaciłem i również opuściłem
kawiarenkę.
Pod drzwiami mojego domu czekał Eian.
- Stary, gdzieś Ty był? Czekałem pół
godziny. Mieliśmy razem obejrzeć mecz ulubionej drużyny Alexa. - zaczął.
- Byłem w XOXO. Z Alexem. - odparłem
i wpuściłem Eiana do środka.
- I co? Wróci do nas? - pytał
podekscytowany.
- Nie. Kupił ranczo, dziś wylatuje. -
odpowiedziałem i nalałem do szklanek soku pomarańczowego, z czego jedną podałem
McNeely'emu. Usiadłem obok i kontynuowałem opowiadanie o spotkaniu z Lexem.
- Savi jest w ciąży!? - przerwał mi
nagle. - Musimy pilnować by nie piła więcej alkoholu. Wiesz przecież, że ma z
tym problem.
- Oho... Musimy jechać do Santa
Barbara jeszcze dziś! - podniosłem się z kanapy i zacząłem szukać kluczyków do
auta.
- Racja. Z Brenem i Tylerem prędko
będzie pijana. - zgodził się ze mną.
Kwadrans później byliśmy już w
drodze. Mam tylko nadzieję, że Savka jest trzeźwa, a jeszcze nienarodzonym
dzieciom nic nie będzie...
-------------------------
Witajcie serdecznie!
Zgadnijcie kto wczoraj był na koncercie Disco Polo?
Oczywiście, że ja i kochana Rikeroholic. Dzisiejszy rozdział specjalnie dla niej.
W rozdziale padła nazwa restauracji - muszę powiedzieć, że XOXO istnieje naprawdę, zlokalizowane jest w Bydgoszczy i jest jednym z moich i Rikeroholic ulubionych miejsc. A to wszystko dlatego, że barman z wyglądu przypomina Brandona...
Pozdrawiam i zapraszam na next za tydzień <3
Dużo się podziało... - Lexik żyje, Savy w ciąży. Ciekawe tylko czy Brandon powie jej o spotkaniu z Lexem... Myślę, że nie.
OdpowiedzUsuńXOXO nasze kochane ;) Dam znać kiedy wolne!
Buziaki i czekam na next :)