piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 13

(rok 2017)

*Brandon*

Od zniknięcia Alexa minął już tydzień. Flagstad nie wrócił, a list to jedyna wiadomość od niego.
- Brandon wychodzę! - oznajmiła Savi, która kierowała się do wyjścia ze swoją dużą torebką. - Jadę z Brennanem do Santa Barbara.
- Okay. Za ile będziesz? - spytałem.
- Za trzy dni, w poniedziałek. - odparła i wyszła.
Zostałem w mieszkaniu sam i zacząłem się zastanawiać czy jeszcze coś mogę zrobić w sprawie Alexa. Wybrałem w telefonie numer do niego i zadzwoniłem. Jeden sygnał, drugi...
- Halo. To Ty Brandon? - usłyszałem głos Flaggy'ego .
- Alex! Martwimy się o Ciebie. Gdzie jest mój najlepszy pod słońcem gitarzysta? - zagadnąłem serdecznie.
- Ja? W Los Angeles. Wpadłem po resztę rzeczy. - odpowiedział. - A co? Chcesz się spotkać?
- No pewnie! Mam newsa. - zgodziłem się.
- Dziś o czwartej w XOXO.- rzucił i się rozłączył.
Do spotkania jeszcze sześć godzin. Strasznie się denerwowałem, bo co jeśli się rozmyśli i nie przyjdzie?

Chwilę przez czwartą zjawiłem się na miejscu. Zdjąłem okulary przeciwsłoneczne (późną jesienią słońce jest bliżej ziemi, więc mocniej razi w oczy) i usiadłem przy stoliku. Punktualnie o czwartej w drzwiach XOXO ujrzałem znajome loki. Flagstad podszedł i się do mnie dosiadł. Nałożył swoje ciemne okulary na głowę i uśmiechnął się do mnie głupio.
- Mów jaki to news. Za dwie godziny mam samolot. - zaczął prosto z mostu.
- Dziś rano znalazłem to w pokoju Savi. - wyjąłem z kieszeni zdjęcie USG i podałem Lexowi. - Zobacz. Podobno będziecie mieli bliźniaki. – dodałem.
Alex westchnął cicho. Z wyrazu jego twarzy nic nie umiałem wyczytać.
- To czemu mi tego nie powiedziała? Tylko niepotrzebnego stresu jej narobiłem… - odezwał się po chwili. – Ale teraz to i tak niczego nie zmieni. Mam zarezerwowany lot, kupione ranczo... Przykro mi. - wstał od stolika, z powrotem nasunął okulary na nos i wyszedł.
Zostałem sam, znów. Schowałem zdjęcie USG, dopiłem swoją czekoladę z bitą śmietaną, zapłaciłem i również opuściłem kawiarenkę.

Pod drzwiami mojego domu czekał Eian.
- Stary, gdzieś Ty był? Czekałem pół godziny. Mieliśmy razem obejrzeć mecz ulubionej drużyny Alexa. - zaczął.
- Byłem w XOXO. Z Alexem. - odparłem i wpuściłem Eiana do środka.
- I co? Wróci do nas? - pytał podekscytowany.
- Nie. Kupił ranczo, dziś wylatuje. - odpowiedziałem i nalałem do szklanek soku pomarańczowego, z czego jedną podałem McNeely'emu. Usiadłem obok i kontynuowałem opowiadanie o spotkaniu z Lexem.
- Savi jest w ciąży!? - przerwał mi nagle. - Musimy pilnować by nie piła więcej alkoholu. Wiesz przecież, że ma z tym problem.
- Oho... Musimy jechać do Santa Barbara jeszcze dziś! - podniosłem się z kanapy i zacząłem szukać kluczyków do auta.
- Racja. Z Brenem i Tylerem prędko będzie pijana. - zgodził się ze mną.
Kwadrans później byliśmy już w drodze. Mam tylko nadzieję, że Savka jest trzeźwa, a jeszcze nienarodzonym dzieciom nic nie będzie...

-------------------------
Witajcie serdecznie!

Zgadnijcie kto wczoraj był na koncercie Disco Polo?
Oczywiście, że ja i kochana Rikeroholic. Dzisiejszy rozdział specjalnie dla niej.

W rozdziale padła nazwa restauracji - muszę powiedzieć, że XOXO istnieje naprawdę, zlokalizowane jest w Bydgoszczy i jest jednym z moich i Rikeroholic ulubionych miejsc. A to wszystko dlatego, że barman z wyglądu przypomina Brandona...

Pozdrawiam i zapraszam na next za tydzień <3

1 komentarz:

  1. Dużo się podziało... - Lexik żyje, Savy w ciąży. Ciekawe tylko czy Brandon powie jej o spotkaniu z Lexem... Myślę, że nie.
    XOXO nasze kochane ;) Dam znać kiedy wolne!
    Buziaki i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń